Tyfloterapią zaczęłam interesować się jakieś trzy lata temu za sprawą pracy w grupie specjalnej w przedszkolu.
Była tam dziewczynka, która miała dość rzadką chorobę genetyczną jaką jest Zespół Jouberta. To choroba neurorozwojowa wpływająca
w jej przypadku w dużej mierze na wzrok i widzenie. Nie powiem,
że zaciekawiła mnie ta choroba bo to dość negatywnie brzmi
ale za sprawą tej dziewczynki doszłam do wniosku, że dzieciaków
z dysfunkcjami wzroku jest dość sporo, a kto wie jakiego wychowanka na swojej drodze spotkam.
No więc w moim przypadku mówisz- masz i już byłam zapisana na tyflopedagogikę. Świetna podyplomówka, świetni prowadzący, dużo praktyki i o to właśnie chodzi na podyplmówkach.
Sprzedali mi takie patenty na pracę z dzieciakami i osobami dorosłymi z różnymi wadami wzroku,czy też niewidzącymi, tracącymi wzrok, widzącymi szczątkowo lub ociemniałymi, że będę je Wam opisywać.
Wiedzieliście o tym, że, gdy zdarzy się tak, że możemy stracić wzrok to do końca widzimy barwę pomarańczową ? Ja też nie wiedziałam
i niejednokrotnie siedziałam na zajęciach ze szczęką w podłodze.
I właśnie dlatego w tej strefie będę się z Wami dzieliła takimi nowikami oraz metodami pracy z dzieciakami lub dorosłymi posiadającymi dysfunkcje tego narządu.
Klikając na zdjęcie znajdziecie dwa rysunki wykonane przez to samo dziecko. Jeden został wydrukowany na zielonym papierze drugi
na białym. Znajdziecie różnice. A dlaczego tak się stało być może przeczytacie w kolejnym poście ;)
Komentarze